Obejrzałam "Hiacynta" i nie chcę o nim pisać, bo to tak aktualny film [RECENZJA]

"Obejrzałam 'Hiacynta' i mi smutno - i nie chcę o nim pisać, bo to jest tak aktualny film" - napisałam do redakcyjnej koleżanki tuż po seansie. To bardzo dobrze zagrana produkcja, przez którą ścisnęło mi serce.

O nowym filmie Piotra Domalewskiego głośno było już od pokazu na festiwalu Nowe Horyzonty. Potem był jednym z dwóch najpoważniejszych kandydatów rozważanych przez komisję oscarową wybierającą naszego reprezentanta (ostatecznie o nominację w kategorii najlepszy film międzynarodowy powalczy "Żeby nie było śladów") i został nagrodzony za scenariusz na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Teraz przyszedł czas na premierę - od 13 października "Hiacynt" jest do obejrzenia na Netfliksie.

Zobacz wideo "Hiacynt" - zwiastun. Młody milicjant „z zasadami" na tropie seryjnego mordercy gejów

"Hiacynt" już w Netfliksie. Doskonały Tomasz Ziętek w roli milicjanta

"Polska lat 80. Oficer milicji, niezadowolony z wyników śledztwa w sprawie morderstwa w warszawskiej społeczności gejów, postanawia odkryć prawdę" - taki krótki opis znajdziemy w serwisie. Jeśli liczyliście na mroczny kryminał osadzony w czasach PRL-u, to nie będziecie do końca usatysfakcjonowani. Sama intryga jest jednym ze słabszych elementów scenariusza, zresztą, tak naprawdę "Hiacynt" nie jest o tym. 

To historia Roberta, młodego milicjanta, który pracuje w jednej ze stołecznych komend i na własną rękę drąży sprawę mordercy, wchodząc pod przykrywką w środowisko osób homoseksualnych. W Roberta wciela się fenomenalny Tomasz Ziętek, dla którego ostatnie miesiące to bardzo udany zawodowo okres (zagrał także Czarka w "Żeby nie było śladów"). Ziętek potrafi zagrać każdą z emocji, które przeżywa główny bohater, tak, że sama je czułam. Spowity szarością i granatem dzięki zdjęciom Piotra Sobocińskiego Jr. Robert odkrywa dorosłość. Uwikłany w system, niemający wiedzy i wpływu na wiele spraw, najpierw stara się dość naiwnie walczyć "w imię sprawiedliwości", a potem rozumiejąc bardziej, o co tak naprawdę toczy się ta rozgrywka dla niego, jego bliskich i mężczyzn, których poznał w trakcie śledztwa. W kilku scenach uśmiechałam się razem z nim, a kilka sprawiło, że razem z nim przeżywałam niepokój czy złość. Moment przesłuchania pod koniec filmu ściska serce.

Ziętek ma w "Hiacyncie" znakomitych partnerów, zarówno w większych, jak i mniejszych rolach. Tomasz Schuchardt doskonale odnajduje się jako dość stereotypowy milicjant, Marek Kalita oszczędną grą sprawia, że gdy jego postać pokazuje emocje, mają one wielką wagę, a Agnieszka Suchora w zaledwie kilku scenach tworzy postać kobiety, dla której widz może dopowiedzieć sobie cały życiorys.

Bardzo dobre epizody w "Hiacyncie" mają Piotr Trojan, Sebastian Stankiewicz czy Tomasz Włosok. Ada Chlebicka, Hubert Miłkowski to młodzi aktorzy, na których warto mieć oko. Trochę szkoda, że twórcy nie znaleźli dla nich więcej przestrzeni, mam poczucie, że można było z tych aktorów i bohaterów wyciągnąć jeszcze więcej. Momentami podskórnie czułam, że gdzieś przydałoby się dodać jeszcze jedną czy dwie minuty, jeszcze kilka słów, by obraz był bardziej przejmujący, pełniejszy.

"Trzeba wyjechać z tego kraju. Nieważne gdzie. Tutaj się nie da żyć"

Tym bardziej, że - jak wspomniałam - "Hiacynt" nie jest po prostu kryminałem - gdybyśmy po prostu tak na niego spojrzeli, brakuje tu trochę suspensu. 

Opowieść o szukaniu zabójcy mężczyzn przez młodego milicjanta rozgrywa się w czasie, gdy Milicja Obywatelska zakładała tzw. różowe teczki osobom homoseksualnym. Każdy musiał odpowiedzieć na pytania dotyczące m.in. liczby partnerów seksualnych i preferowanych pozycji, a potem podpisać oświadczenie:

Ja (imię i nazwisko), oświadczam, że jestem homoseksualistą od urodzenia. Miałem w życiu wielu partnerów, wszystkich pełnoletnich. Nie jestem zainteresowany osobami nieletnimi.

Razem ze zdjęciem, pismo lądowało w aktach, które według władzy miały pomagać w ograniczeniu przestępczości w "szczególnie kryminogennym" środowisku, a w praktyce upokarzała, a potem niejednokrotnie służyła szantażowaniu tych ludzi. W wyniku akcji "Hiacynt" zarejestrowano ok. 11 tysięcy akt osobowych. Większość zaginęła i do dzisiaj nie wiadomo, co się z nimi stało. 

Film Domalewskiego ze scenariuszem Marcina Ciastonia wcale nie jest historyczny. Bardzo szybko zapomina się, że to lata 80. i śledząc drogę Roberta można równie dobrze wyobrazić go sobie jako kogoś urodzonego w Polsce w XXI wieku. Choć dzisiaj wiele osób publicznie mówi po prostu, że kocha, to przecież nadal musimy nawet ludziom z tytułami naukowymi powtarzać, że LGBT+ to ludzie, a nie ideologia. Dlatego nie wiem, może można było tu jeszcze mocniej dopowiedzieć historie drugoplanowych, ale ważnych, postaci?

Ciastoń, odbierając nagrodę w Gdyni, podziękował m.in. pierwszemu czytelnikowi swoich scenariuszy, partnerowi Rafałowi, po czym zadedykował statuetkę wszystkim anonimowym ofiarom akcji Hiacynt, w ramach której w PRL milicjanci zbierali informacje na temat osób homoseksualnych. Z kolei producent nagrodzonego Złotymi Lwami filmu "Wszystkie nasze strachy", którego bohaterem jest osoba homoseksualna walcząca z homofobią w swojej wiejskiej społeczności, powiedział:

Życzyłbym sobie i nam, żeby nikt w naszym pięknym kraju nie czuł się obco i nie czuł się zaszczuty.

Bo dla wielu osób nadal aktualne są w Polsce w 2021 roku słowa jednego z bohaterów "Hiacynta": "Trzeba wyjechać z tego kraju. Nieważne gdzie. Tutaj się nie da żyć". Dlatego właśnie moim zdaniem to taki smutny film.

Więcej o: